zmęczony, nie-śpiący, wiecznie zapracowany
nie wiem kto komu wypominać może nieprzespane godziny, ciągłą bytność w pracy, potrzebę pieniądza...
wczoraj inny problem się pojawił i wybrnąć mi się jednak nie udało...
przyszedł zmęczony, nieobecny trochę, zły i zgryźliwy
a co się stało?
kolega się zabił
co mam powiedzieć?
na motorze jechał; ciężarówka, tir - szanse miał duże, nawet prędkości nie przekroczył... to się wymuszenie nazywa - z tym, że nie ten zginął, który zawinił
ciężka noc, na Jego głowie spoczęła identyfikacja ciała, nocy nie przespał
a my rano? już nawet nie wiem jaki rozmowa nasza tor przyjęła; On pretensjonalny, ja oburzona:
to chyba kłótnia...
wracając do wątku: nie potrafiłam przyjąć odpowiedniej postawy
słysząc o śmierci poczułam zazdrość, Tomek nie zauważył... taką mam nadzieję
jedna tragedia - dwie interpretacje
uczucia różne, nie styczne w żadnym momencie i sprzeczna ocena
akceptacja obojga
w Jego życiu wiele było śmierci: obraca się wśród ludzi, którzy igrają na cienkiej granicy podejmując wyzwanie, ponosząc skutki... pełna odpowiedzialność za własne czyny, spisany testament i zero obaw (?)
już wiem, że żywię dla nich szacunek - sama chyba nie wiem aż jak wielki
z pewnością: zazdroszczę
motory, rowery, jazda na krawędzi - adrenalina pozwala Mu wytchnąć i uwolnić się od obaw
jeszcze nie wiem od czego ucieka; twierdzi, że kocha życie, że tyle jest do zrobienia - czy to jest brak świadomości (przyjmując moją interpretację Jego zagubienia), czy ja się mylę, czy może coś czego nie rozumiem istnieje w Jego głowie?
nie spotkałam nikogo tak samotnego w tak wielkim tłumie; jak dotąd
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz