czwartek, 19 sierpnia 2010

myśl druga: o śmierci

zmęczony, nie-śpiący, wiecznie zapracowany
nie wiem kto komu wypominać może nieprzespane godziny, ciągłą bytność w pracy, potrzebę pieniądza...

wczoraj inny problem się pojawił i wybrnąć mi się jednak nie udało...

przyszedł zmęczony, nieobecny trochę, zły i zgryźliwy
a co się stało?
kolega się zabił

co mam powiedzieć?

na motorze jechał; ciężarówka, tir - szanse miał duże, nawet prędkości nie przekroczył... to się wymuszenie nazywa - z tym, że nie ten zginął, który zawinił

ciężka noc, na Jego głowie spoczęła identyfikacja ciała, nocy nie przespał

a my rano? już nawet nie wiem jaki rozmowa nasza tor przyjęła; On pretensjonalny, ja oburzona:
to chyba kłótnia...

wracając do wątku: nie potrafiłam przyjąć odpowiedniej postawy
słysząc o śmierci poczułam zazdrość, Tomek nie zauważył... taką mam nadzieję

jedna tragedia - dwie interpretacje
uczucia różne, nie styczne w żadnym momencie i sprzeczna ocena
akceptacja obojga



w Jego życiu wiele było śmierci: obraca się wśród ludzi, którzy igrają na cienkiej granicy podejmując wyzwanie, ponosząc skutki... pełna odpowiedzialność za własne czyny, spisany testament i zero obaw (?)

już wiem, że żywię dla nich szacunek - sama chyba nie wiem aż jak wielki

z pewnością: zazdroszczę

motory, rowery, jazda na krawędzi - adrenalina pozwala Mu wytchnąć i uwolnić się od obaw

jeszcze nie wiem od czego ucieka; twierdzi, że kocha życie, że tyle jest do zrobienia - czy to jest brak świadomości (przyjmując moją interpretację Jego zagubienia), czy ja się mylę, czy może coś czego nie rozumiem istnieje w Jego głowie?

nie spotkałam nikogo tak samotnego w tak wielkim tłumie; jak dotąd

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz